Czy będąc po 40 można jeszcze zmienić swoje przeznaczenie i odnaleźć sens w pracy?
Czy można się przebranżowić jeśli obecna praca uwiera? Czy to przypadkiem nie za późno? Lub czy warto to robić? Tak, warto i trzeba!
Nareszcie po 40! To nie jest puste hasło. To czas szansy i balansu. Każdy na swoim przełomie życia dochodzi do momentu, kiedy zaczyna pytać “czy to już tyle?” I powoli się rozgląda dookoła i odnajduje kolejne elementy swojego świata. Rodzina, samochód, wakacje, praca. W sumie to chyba tak powinno być. Pytanie tylko czy jeśli mielibyśmy określić poziom satysfakcji w wyżej wymienionych – utrzymywałby się on wysoko? Ale, ale. Nie będę się w tym tekście zajmować rodzina, samochodem i wakacjami. Zwróćmy uwagę na pracę. Z własnego doświadczenia wiem, że mamy tendencję żeby praca przesłaniała nam cały świat. Jakaś taka narodowa cecha lub może znak naszego pokolenia. I tak jak odhaczamy rodzinę, dzieci, wakacje i samochód, jakimś dziwnym trafem pracę traktujemy jak całe życie. Traktujemy pracę jak świętość, bo jeszcze dobrze pamiętamy jak to było 20 lat temu i jaki był wówczas niebotycznie wysoki poziom bezrobocia. I jak na jedno stanowisko pracy przypadało po kilka osób, jak dobrze poszło. Był rynek pracodawcy. Większość z nas pracuje zatem ponad siły, za długo – zbyt mocno trzymając się jednego pracodawcy. Zdecydowanie za dużo poświęcamy dla pracy. Zapełnia nasze myśli w czasie pracy i niestety po – też. Często myślimy o pracy w weekendy, a są i tacy którzy połowę urlopu też poświęcają na myśli o niej. Niektorzy nie rozstają się z telefonem i mailami slużbowym. Czy to zdrowe? Nie mnie oceniać. Bo jeśli to praca, którą kochamy i czujemy w niej spełnienie to może jest to ok i wtedy myślimy o kolejnych akcjach, które pomogą nam np. rozwinąć firmę, napisać kolejny rozdział książki, kolejny artykuł, a może jest to nowy pomysł na aranżacje kwiatowe, jeśli akurat ktoś jest florystą.
Ale co jeśli to jest ta praca, która kiedyś nam się przydarzyła i tak już osiedliśmy albo podążaliśmy ślepo za systemem edukacji i posłuchaliśmy w podstawówce, że skoro jesteśmy dobrzy z matematyki to pewnie księgowość, a jak z polskiego i historii to może prawo? Języki obce – tłumacz lub może nauczyciel? Chemia i biologia – lekarz musowo! Dostajemy podane niejako na tacy to, co powinniśmy w życiu robić. I tak po prostu za tym idziemy. Z jednej strony ma to sens – nasza szkoła raczej nas nie uczy rozwijania talentów, więc jeśli tylko jest coś w czym już jestesmy dobrzy to trzymamy się tego kurczowo – a czy lubimy to czy nie – to już inna historia. Dostajemy tylko wskazówkę, pokazuje się nam kierunek. Tylko czasem ten kierunek jest bardzo wąski, bo dlaczego akurat ze zdolnościami językowymi nikt nam nie mówi żebyśmy zostali powieściopisarzami fantasy?
Ale co jeśli to jest praca , która pomimo pięknego wysokiego stanowiska i prestiżu, przyprawia nas o mdłości już w niedzielę po południu. Ściska w żołądku i wywołuje rozdrażnienie. A co jeśli to praca, której wcale nie lubisz? A co jeśli czujesz, że ona nie ma sensu? A co jeśli jest niezgodna z Twoimi wartościami? A co jeśli to praca kiedy w poniedziałek rano już sobie mówisz – jeszcze tylko 4 razy wstać, lub w inny dzień – jeszcze 46 dni do urlopu, do wiosny. Gdzie ciągle odliczasz do końca dnia i tak leci dzień za dniem. Zakładając statystycznie, że pracujemy pomiędzy 20 a 60 rokiem życia to aż 40 lat pracy (plus minus uwzględniając macierzyństwo, prace przed 20 rokiem życia). 40 lat pracy!
Jesteś mniej więcej w połowie. Ile jeszcze dasz radę tak odliczać? Ile jeszcze chcesz tak robić?
Chyba nie zrozumiem dlaczego nasza szkoła nie uczy nas we wczesnych latach życia jak rozwijać swój potencjał, jak odnaleźć swoje miejsce w życiu i jak odnaleźć pracę, która będzie naszą pasją, będzie zgodna z nami. Może gdyby tak było nie musielibyśmy mieć takich dylematów przy 40, ale na szczęście zawsze zostaje nam jeszcze samodoskonalenie.
A że dopiero/Nareszcie po 40?, czemu nie? Już za nami miłości, pieluchy, pierwsze ząbki i nocne budzenie. Już za nami szukanie towarzysza życia, już za nami praca dla awansu i kasy. A przed nami jeszcze drugie tyle i to może być lepsza połowa życia, więc czemu nie teraz? Teraz! To idealny moment! W myśl zasady – lepiej późno niż wcale.
Poza tym, że rodzina, samochód i coroczne wakacje, po 40-tce mamy zupełnie inną świadomość. Znamy siebie, wiemy co lubimy. Proszę nie zapominajmy również o tym czego nie lubimy. To bardzo ważne. A mamy już sporo doświadczeń w tym temacie, prawda?
Rozglądnij się wokół jeszcze i zastanów czy masz w swoim otoczeniu ludzi, którzy czerpią z pracy satysfakcję? Jak oni to zrobili? Skąd wiedzieli, że właśnie to powinni robić?
Jest wiele przekonań pod postacią mądrości życiowych i pewnie większość jest albo nieprawdziwych albo nie wspierających – “bez pracy nie ma kołaczy”, “praca nie ma dawać satysfakcji tylko byt zapewniać” “tylko ciężką pracą można osiągnąć szczęście” . Brrr, na samą myśl aż mnie wzdryga. Jeśli masz takie przekonania Droga Czytelniczko to czym prędzej zmień, zakop, utop. Praca, która daje satysfakcję jest o niebo lepsza w osiąganiu szczęścia. Może dlatego, że już droga staje się celem, a nie jest tylko niedoścignionym punktem? A co jak zapracowując się nie będziesz mieć nawet szansy na skorzystanie z owego “osiągniętego “ szczęścia? A tak już od momentu odnalezienia swojego miejsca na ziemii , zaczynając robić to, co lubisz już to szczęście osiągasz. Błogo. Nie no jasne, natomiast nie daj się zwieść jednorożcom na tęczy. To też jest praca, więc też trzeba pracować. Ale w odróżnieniu od tej “przysposobionej przypadkowo” z przeszłości, nie wysysa z Ciebie życia, a wręcz przeciwnie – napędza Cię swoją energią. Pozwala decydować o kolejnych akcjach. Nadaje sprawczości i sensu. Uwalnia Twój potencjał i kreatywność. Za jej wybór odwdzięcza się poczuciem spełnienia, spokojem i satysfakcją.
I to wcale nie musi być własna działalność, to równie dobrze może być praca w korpo, ale w dziale, który Ci odpowiada. Może wcale nie musisz być menedżerem, może lepiej się czujesz jako ekspert? A może odwrotnie? Wiele korporacji dopuszcza wewnętrzne transfery więc może warto zacząć przeglądać wewnętrzne ogłoszenia? A może inna firma? Mniejsza, większa? Polska lub nie. W kraju lub za granicą. Freelancer? Interim manager? Coach? Właściciel myjni ręcznej ze spa dla samochodów? Czemu nie? I pamiętaj o zasadzie – są rzeczy które warto i takie które się opłaca. Znajdź taką którą warto. A najlepiej niech ma oba – niech będzie warto i niech sie oplaca. Ale żeby tam się znaleźć trzeba sie dowiedziec wiecej o sobie. Co lubisz robić? Czego nie lubisz? O czym marzyłaś w dzieciństwie? Co Tobie powiedziałoby Twoje przeznaczenie, gdyby przysłało list z przyszlosci? Nareszcie po 40! wspiera kobiety, które chcą uzupełnić swój obrazek szczęśliwego życia. Nareszcie po 40 zachęca do odkrywania ważnych dla nas rzeczy. Co jest dla mnie ważne w pracy? Jak chcę pracować? Gdzie i dla kogo chcę pracować? Jakie mam kompetencje?
To i wiele innych wydawałoby się oczywistych pytań to zestaw niesamowitych narzędzi, których potrzebujesz żeby odkryć swoją drogę. Drogę z sensem.
Na stronie psz.praca.gov jest alfabetyczny wykaz zawodów z opisami. Same wypisane nazwy zawodów są na liście liczącej 45 stron, a na każdej jest 50 zawodów! Na szybko to ponad 2000 zawodów! Ja sobie nie przypominam, żeby ktoś mi kiedyś powiedział – może sobie Pani tam zerknie i zobaczy, jakie jeszcze inne zawody można wykonywać poza lekarzem, prawnikiem i księgowym? A ilu zawodów tam brakuje? Ile zawodów się tworzy nowych? Ile nam doszło w ostatnich kilkunastu latach? Fundraiser, tester gier, specjalista od reklamy TV, coach, trendsetter, analityk danych, programista, menedżer ds. podróży, trener personalny, grafik, wirtualna asystentka. To wszystko zawody, których nie było jeszcze 15 lat temu. Żyjemy w tak niesamowitych czasach że możemy sobie zawód, pracę sami stworzyć. Czasem wystarczy kilka kroków, trochę czasu na zastanowienie się co lubimy robić oraz czego nie lubimy. Możemy wtedy natrafić na coś, co nam zagra w duszy i przywróci poczucie sensu.
Niestety jest też scenariusz, który możemy spotkać pozostając w pracy, która nie przynosi nam satysfakcji, męczy, poprzez przeciążenie generuje tony stresu, poprzez zajmowane stanowiska i staż pracy nie pozwala wyrażać emocji i buduje frustrację, która nie jest zgodna z nami. Powoli przestaje pozwalać nam oddychać i spycha w ciemność. Temat jest ostatnio na tapecie i nawet od stycznia tego roku został oficjalnie uznany za jednostkę chorobową.
Mowa o wypaleniu zawodowym – jedna z najczęstszych przyczyn zwolnień lekarskich i przyczyną innych schorzeń psychicznych, jak np. depresji.
Wypalenie zawodowe jest w stanie po cichutku i w bardzo niezauważalny sposób wyczerpać nasz organizm. To tak, jakbyśmy mieli w sobie baterie fizyczne i psychiczne, a ono je do cna wyczerpało. Jeśli nie podłączysz do ładowarki to nie ma szans na wzrost. Osoba cierpiąca na wypalenie zawodowe nie ma siły rano wstać z łóżka, nie ma sił pracować efektywnie, nie ma ochoty na żadne kontakty z ludźmi. Wieczór zamiast rozmową, wypełnia lampką wina, może dwiema. Zadanie, które normalnie zajmowałoby 30 minut z braku motywacji i zniechęcenia, zajmuje 5 godzin. A i tak efekt nie jest powalający. Wypalenie powoli oddala od wszystkiego, co “żywe” i daje radość. Wypalenie unicestwia sens. A wiadomo, że bez sensu nie można żyć. Choć niektórzy z nas nadal nie są w stanie przyznać przed sobą, że chorują, a ciągle zadręczają się myślami, że nie dali rady. To nie tak. Nie wiem jak bardzo mocno można postulować o zaprzestanie łączenia pojęć jak “schorzenie psychiczne” i “wariat” . Ale znów apeluję – to nie jest tak. Patrząc na historię psychologii i badań nad człowiekiem cieszę się, że w końcu się zorientowaliśmy jak ważne dla zdrowego funkcjonowania jest zdrowie fizyczne. Czekam, aż wszyscy się zorientujemy, że tak samo ważne jest zdrowie psychiczne. Jeśli korzystamy z usług trenera personalnego z dumą i bez skrępowania to czemu odczuwamy opór przed skorzystaniem z pomocy coacha, psychologa, psychoterapeuty, jeśli jest taka potrzeba?. To nie wstyd, a wręcz odwrotnie – pokaz samoświadomości i wewnętrznej siły. Bo dostajemy pomoc w postaci wiedzy o sobie, jakiej niestety nie dostaliśmy nigdy wcześniej. I która pomaga nam świadomie pracować i żyć budując swój dobrostan, czyli satysfakcję z życia na wielu jego obszarach i nie tylko w danej chwili, ale długofalowo. A satysfakcja z pracy jest jednym z kluczowym elementów budowania swojego dobrostanu.
Nareszcie po 40! to marką dla kobiet świadomych lub chcących się takimi stać. Nareszcie po 40! opowiada historię takiej zmiany na prawdziwym przykładzie. Nareszcie po 40! jest manifestem życia i uwolnienia się ze sztucznych ram i oczekiwań otoczenia, społeczeństwa.
Jeśli odczuwasz lęki, jesteś zablokowana, nie masz zupełnie ochoty na nic, na pracę, na kontakty z innymi, nawet na codzienne zadanie, które nie wymagają niesamowitego wysiłku poszukaj pomocy terapeuty. Jeśli jednak uświadamiasz sobie, że trochę weszłaś na równię pochyłą i ciągnie Cię w dół ale wiesz że możesz to zmienić, przy wsparciu – skorzystaj z pomocy coacha. Jeśli doświadczasz niższego poczucia własnej wartości, jeśli czujesz się na “rozdrożu” i nie wiesz w którą stronę się udać, skorzystaj z pomocy coacha. Jeśli wiesz, że masz pewne problemy z wyrażaniem uczuć i emocji – też poszukaj coacha.
Jeśli chcesz poczytać o pakietach wsparcia w różnych sytuacjach zapraszam Cię do mojej zakładki z produktami. Kliknij tu